Słup i konto do prania pieniędzy poszukiwane. Jak Arkadiusz „okradł” nauczycieli ze Świnoujścia

Za skrupulatność i uczciwość miał zarabiać ponad 4 tys. zł. – Jak zobaczyłem przelew na 14 tys. zł, to zdębiałem. Miałem tylko wpisywać dane do bazy i rozmawiać z klientami – opowiada Arkadiusz. Jego konto bankowe posłużyło do wyprania pieniędzy z konta Związku Nauczycielstwa Polskiego w Świnoujściu. Nie tylko jego – słupami w Polsce przestali być bezdomni. Ludzi wkręca się w pracę dla zagranicznej firmy. Werbujący znika, pieniądze też. I zaczynają się problemy.

Arkadiusz ma mniej niż 30 lat, mieszka w Poznaniu. Od lat lat ma problemy z kręgosłupem, chodzi o uciśnięty worek oponowy w odcinku szyjnym. Co to właściwie znaczy? Że boli jak cholera. – Jak zobaczyłem tę ofertę i odpowiedź na moje CV, to pomyślałem: Kurczę, w końcu coś fajnego za fajne pieniądze. To idealne zajęcie dla mnie.

Na papierze wszystko wyglądało profesjonalnie: firma z Niemiec chce podbijać Polskę. Zajmują się patentami. Na stronie internetowej chwalili się współpracą z dużymi firmami. IBM, Puma, Volkswagen. – Z byle kim nie podpisują kontraktów, prawda? Wysłali mi nawet jakieś niemieckie papiery, że są zarejestrowaną firmą. Sandra z Monachium, taka urzędniczka, potwierdza w nich, że to prawdziwa spółka – opowiada mi Arkadiusz.

Za „skrupulatność, aktywność i uczciwość” oferowali 4,1 tys. zł brutto. Praca z domu. Arkadiusz usłyszał, że ma wprowadzać do systemu dane, obsługiwać klientów i założyć nowe konto w jednym z banków. – Pracodawca nawet napisał mi, gdzie mam najlepsze warunki. Bo ponoć czasami mogę dostać przelew od klienta. Teraz konto zakłada się w kilka minut, co to za problem.

Pierwszego dnia w pracy w zasadzie nic się nie działo. Drugiego dnia Arkadiusz zdębiał. – Dostałem przelew na kwotę 14 tys. zł od nieznanego nadawcy. Do tego był mail z zadaniem. Miałem wypłacić pieniądze i w najbliższym oddziale Western Union przelać je do Tbilisi, do jakiegoś Gruzina. Wtedy wymiękłem – opowiada.

Pracodawca dzwonił co pięć minut i mówił, że wszystko gra. I jeśli nie chce robić przelewu, to niech pieniądze pójdą na konto innego pracownika. – Tak zrobiłem. Bałem się – przyznaje poznaniak.

Pieniądze od nauczycieli ze Świnoujścia

– Wieczorem dowiedziałam się, że z konta zniknęło kilkanaście tysięcy złotych. Że trafiły zwykłym przelewem do jakiegoś faceta. Nie mogłam w to uwierzyć – opowiada WP money Wiesława Osikowska. Kierowany przez nią oddział zachodniopomorskiego ZNP w Świnoujściu padł ofiarą cyberprzestępców. Z konta zniknęło 14 tysięcy złotych. – Dla związku to ogromna kwota, naprawdę ogromna – dodaje Osikowska. Tym „jakimś facetem” był właśnie Arkadiusz.

Przestępcy byli nieźle zorganizowali. Gdy tylko wyczuli zamieszanie, wysłali do przedstawicieli ZNP obietnicę zwrotu pieniędzy i spreparowany dowód przelewu. Tytuł: „zwrot środków omyłkowo przesłanych”. – Mamili nas, że oddadzą pieniądze, pewnie żeby się nie denerwować, że nie ma potrzeby iść na policję. Tak naprawdę to chyba tylko na tym im zależało, żeby mieć czas – mówi Osikowska.

Zwrot oczywiście nie dotarł. ZNP spiera się teraz z bankiem. Pierwsza reklamacja została odrzucona. Powód: przelew nastąpił z komputera, z którego wysyłano wszystkie inne pieniądze. Do akcji wkroczyli prawnicy Związku. W tej sprawie trwa też prokuratorskie śledztwo.

– My możemy szukać bez końca cyberprzestępców i ich ludzi od werbowania słupów. Ale dopóki ktoś pomaga w praniu pieniędzy, nasza praca nie będzie miała końca. Bez słupa nie ma cyberprzestępców. Możemy odwoływać się tylko do rozsądku ludzi. Jak czują przekręt, niech w to nie wchodzą. Nie ma pieniędzy za nic. Przypadkowa osoba nie ma szans na ucieczkę przed odpowiedzialnością – tłumaczy nam jeden z policjantów, który zajmuje się sprawami cyberprzestępstw.

Za pranie brudnych pieniędzy grozi kara nawet 10 lat więzienia. Wiele zależy od prokuratury i tego, jakie zarzuty stawia. Za paserstwo nieumyślne grozi kara do 2 lat więzienia. Często kończy się na wyroku w zawiasach. A to niektórych nie powstrzymuje od kolejnych „akcji” – w sądach sporo jest wyroków dotyczących recydywistów w tej branży. Wtedy nie ma taryfy ulgowej.

Przeczytaj całość na money.pl